Po II wojnie światowej w społeczeństwie polskim jedną z największych emocji budziła, obok reformy rolnej, kwestia kolektywizacji. Organem koordynującym ten proces stało się powołane na konferencji w Szklarskiej Porębie (22-27 XI 1947 r.) Biuro Informacyjne Partii Komunistycznych i Robotniczych tzw. Kominform.
Celem Kominformu było upodobnienie wszystkich państw demokracji ludowej do ZSRR przez wprowadzenie stalinowskiego modelu socjalizmu. Jednym z elementów tego systemu było skolektywizowane rolnictwo.
Do końca 1948 roku koncentrowano się jednak wyłącznie na akcji propagandowej, przygotowując grunt pod przyszłe zmiany, by z początkiem 1949 r. przystąpić do właściwej kampanii kolektywizacyjnej. W fazie polityczno-organizacyjnej służyć temu miały: Centrala Rolnicza Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”, rady narodowe oraz komitety powiatowe PZPR. Przyjęcie przez partię programu kolektywizacji wsi uruchomiło całą machinę partyjno-państwową. Dlatego też polityczni prelegenci i instruktorzy wyruszali na wieś, by zwalczać wielowiekowe nawyki, głosić wyższość własności kolektywnej nad prywatną, wytykać antyludową postawę kleru, oraz zakładać spółdzielnie produkcyjne.
Z uwagi na specyfikę polskiej wsi (m.in. głęboki indywidualizm i duże przywiązanie do ziemi) proces ten starano się początkowo realizować pod hasłami dobrowolnej budowy spółdzielczości produkcyjnej, a głównego wroga w walce o przyszłość polskiej wsi upatrywano w dobrze prosperującym gospodarstwie indywidualnym.
Działania władz spotykały się jednak od samego początku ze zdecydowanym oporem polskiej wsi, który w wielu przypadkach usiłowano złamać nie tylko metodami administracyjnymi.
Na terenie powiatu tarnowskiego pierwszą „biedacko-średniacką”[1] spółdzielnię produkcyjną tworzono na przełomie 1949/1950 roku we wsi Wierzchosławice. Można przypuszczać, że rodzinną wieś chłopskiego przywódcy, trzykrotnego premiera II Rzeczpospolitej – Wincentego Witosa nieprzypadkowo wytypowano, jako jedną z pierwszych do uspółdzielczenia[2]. Wierzchosławicka spółdzielnia miała zostać założona z przyczyn propagandowych, aby pokazać zależność Witosowej wsi od komórek aparatu spółdzielczego, zachęcając tym samym rolników z innych gromad do udziału w spółdzielczości.Przez aspekt uspółdzielczenia chciano również ukazać słabość Polskiego Stronnictwa Ludowego, którego Wierzchosławice po śmierci Witosa stały się symbolem.
Aby jednak do tego doszło, „partia” [Polska Zjednoczona Partia Robotnicza- J.S] wykonała ogrom pracy, w której zaangażowała propagandystów z Tarnowa i Krakowa oraz kilkunastu tajnych informatorów, bowiem jak przedstawiano w licznych raportach: grunt polityczny we wsi jest zły[…]a ludność gromady Wierzchosławice rekrutuje się aż w 80% z byłych działaczy PSL – zwolenników Witosa, którzy do wytycznych Rządu t.j. do socjalizacji wsi są wrogo nastawieni i niechętnie o tych hasłach chcą słyszeć..
Wierzchosławice w początkach 1949 roku były ubogą podtarnowska wsią, liczącą według raportów Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Tarnowie (dalej: PUBP) 1726 mieszkańców. Wśród rolników przeważała liczba małorolnych lub średniorolnych chłopów, posiadających kilkumorgowe gospodarstwa. Układ taki stwarzał idealne, modelowe wręcz, warunki dla przyszłej agitacji spółdzielczej.
Wierzchosławice oznaczone zostały kryptonimem i w tajnych dokumentach aparatu bezpieczeństwa zaczęły funkcjonować odtąd jako”wieś U” [wieś do uspółdzielczenia – J.S]
26 maja 1949 roku na zebraniu międzypartyjnym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i prokomunistycznego Stronnictwa Ludowego w Wierzchosławicach ustalono plan działania oraz wytypowano obszar ziemski pod przyszłą spółdzielnię. Pierwszym etapem działań miało być dobrowolne przekonanie mieszkańców do udziału w spółdzielni. W tym celu na wieś wysyłano agitatorów i prelegentów, którzy podczas dożynek i innych uroczystości wiejskich mieli za zadanie organizować zebrania terenowe i gminne, występować z apelami i orędziami. Rezultat tych zabiegów był jednak mało efektywny. Zdarzały się też przypadki szantażu, a czasem kuszących obietnic:
Woźniaka Juliana do oddania pola do Spółdzielni namówiła jego córka Janina, która pracowała na poczcie w Wierzchosławicach, której to Sekretarz Gminnego Komitetu PZPR tow. Przybylski powiedział, że gdy ojciec jej przystąpi do Spółdzielni to ona zostanie wysłana na szkołę i pójdzie na wyższe stanowisko…
Jak raportowano w sprawozdaniu do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Krakowie, w Wierzchosławach podczas jednego z takich zebrań odbytego w przysiółku „Dwudniaki” obecnych było jedynie 20 osób, natomiast w przysiołku „Wola” na organizowane zebranie nie przyszedł ani jeden gospodarz. W podobnym tonie odbyło się zebranie w gromadzie Komorów [sąsiednia gromada wsi „U”-J.S], na którym to były omawiane sprawy współzawodnictwa w rolnictwie, oraz sprawy hodowli drobiu, które były referowane przez prelegentkę z Pow[iatowego] Zarz[ądu] Zw[iązku] Sam[opomocy] Chłopskiej. Podczas referowania sprawy współzawodnictwa w rolnictwie wszyscy zgromadzeni opuścili salę, rozchodząc się do domów. Pozostało na sali tylko 5-6 członków P.Z.P.R spośród których niejaki Walichowski Wojciech oświadczył, że on wie dlaczego ludzie się porozchodzili, bo się boją „kołchozów”[…]
Obawy wierzchosławickich rolników przed sowieckim modelem spółdzielni produkcyjnej zwanej kołchozem ujawniają się w licznych sprawozdaniach miesięcznych z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Tarnowie; w jednym z nich czytamy: Głowacki Henryk gospodarz z gromady Wierzchosławice, który posiada 8 ha ziemi, opowiadał w obecności chłopów o kołchozach w Zw. Radzieckim…Powiedział, że w pierwszym roku, jak założyli kołchozy to było dobrze, było co jeść i podnosili płace robotnikom. Na drugi rok zaczęli wszystko systematycznie robotnikom ujmować, już robotnicy nie mieli co jeść na wskutek czego jeden na drugim był wrogo nastawiony, a gdy kto co powiedział to go zaraz wywieźli na Sybir i tam ginął śmiercią głodową.
O stosunku mieszkańców do kolektywizacji świadczy fakt, że pomimo intensywnej agitacji chłopi nie kwapili się do zakładania spółdzielni, a w środowisku wiejskim z czasem zaczynały dominować formy biernego oporu. Antoni Kura, uważa, że „chłopi chodzili na zebrania, słuchali opowieści o rzekomym dobrobycie, kiwali głowami i wracali do domów, mówiąc, że muszą to sobie wszystko dokładnie przemyśleć. To była typowa gra na zwłokę, by przeczekać najgorsze […]”
Zorek Tekla czł. Koła Gospodyń Wiejskich oświadczyła, że ona do pracy nie pójdzie, że pole do Spółdzielni wniosła tymczasowo, a na wiosnę odbierze.
[1] Zgodnie z zasadami czteroklasowego podziału wsi gospodarstwa małe, o powierzchni do 5 ha zaliczane były do gospodarstw „biedniackich” lub „średniackich”
[2] Razem z Wierzchosławicami wytypowano wsie: Klikową, Gumniska i Lisią Górę. W 1951 roku Klikowa
i Gumniska włączone zostały w obręb administracyjny miasta Tarnów.
CDN.
JANUSZ SKICKI